PANI W.

HomeO mnieKontakt
 
Jak zorganizować wesele... i nie wydać fortuny
October 19th, 2015 9:34 pm     A+ | a-
 
Kiedy zapadła ta wiekopomna decyzja i ogłosiliśmy wszem i wobec, że zamierzamy się pobrać, jedno wiedzieliśmy na pewno: nie chcemy wielkiego i hucznego wesela a za wszystko zapłacimy sami. Na pewno nie było to proste i nie wszystko udało się zrealizować zgodnie z pierwotnym planem ale... wyszło najlepiej jak tylko się dało przy maksymalnym cięciu wszystkich możliwych kosztów.

Niektórzy potrafią wydać na wesele prawdziwy majątek tłumacząc się:
No bo przecież ślub ma się tylko raz w życiu! 
Dobry argument dla tych, którzy chcą wydać wszystkie ciężko zarobione przez siebie pieniądze albo wziąć kredyt i spłacać go przez dobrych parę lat! Wśród osobników wyznających tą zasadę, w większości wesele opłacają rodzice.Osobiście nie planuję brać w przyszłości drugiego ślubu tylko dlatego, że na pierwszym zaoszczędziłam.
To najważniejszy dzień w życiu i wszystko musi być idealnie
Ludzie bardzo często zapominają co jest tak naprawdę ważne w tym dniu. Nie są to kwiatki, niepognieciony welon czy równo ułożone serwetki na stole. Dla mnie najistotniejsze jest to, że jesteśmy szczęśliwi i chcemy spędzić ze sobą resztę życia. Nic NIE MUSI być idealne. Jeżeli sobie to uświadomimy, połowa sukcesu za nami.  

Suknia

Na początku jest euforia. Parę dni siedzisz i przeglądasz wszystko co w internecie dostępne i masz już pięćdziesiąt pomysłów na to jak będziesz wyglądać. Kiedy przejrzałaś już wszystko, wtedy wyciągasz swoją przyjaciółkę/świadkową na tournée po salonach z sukniami ślubnymi. Nie ważne jest to, że do ślubu jest jeszcze prawie 2 lata a wszyscy pukają się w czoło.
Największym wyzwaniem jest znalezienie sukni prostej i eleganckiej. Nie dosyć, że trudno taką znaleźć, to na dodatek wszystkie koszmarnie dużo kosztują. Najpopularniejsze oczywiście są te z dużą ilością koronek, cekinów, falbanek, tiulu i różnych świecidełek (bardzo często wszystko występuje na raz), w co nigdy w życiu nie chciałabym się ubrać.

Każda kobieta chce na ślubie wyglądać jak księżniczka
Tak, jasne. Obowiązkowy do tego diadem i karoca... Jak dla mnie, totalny absurd.

Ceny sukni ślubnych (tych które mi się osobiście podobały) zaczynały się od ok. 2500 zł. Jedna z tych, która podobała mi się najbardziej kosztowała 3000 i w związku z tym, z bólem serca musiałam z niej zrezygnować. Jednak nie ma tego złego...
Kupiłam inną za... 800 zł z wystawy (akurat była to ostatnia sztuka) i czułam się w niej świetnie! Myślę, że miałam po prostu dużo szczęścia... ale znam też pannę młodą, która potrafiła kupić suknię za 400 zł przez internet i wyglądała super.
Po weselu pochwaliłam samą siebie za mądrą decyzję (że nie wydałam tych 3000 zł), kiedy zobaczyłam jak bardzo suknia jest styrana i brudna. 

Wszystkim mój strój bardzo się podobał, ja czułam się dobrze, a w kieszeni zostało ponad 2000 zł.

 

Buty

Z butami jest łatwiej. Mniej je widać.
Nie trzeba na nich bardzo oszczędzać z tego względu, że można w nich chodzić jeszcze po ślubie (o ile nie są to typowe ślubne buty z paskudnej, połyskującej „ceraty”). Ja w białych butach na co dzień nie chodzę, więc kupiłam je w kolorze brudnego różu.

 

Samochód do ślubu

Tutaj znów muszę przyznać, że mieliśmy farta. Właścicielem Warszawy, którą mieliśmy przyjemność jechać, jest dobry znajomy Pana W. Jeżeli mielibyśmy ją sami wynająć, za pełną kwotę...wtedy chyba pojechalibyśmy jednak własnym Passerati... Limuzyny, bryczki i karoce nigdy nam się nie marzyły. Nawet nie wiem ile kosztują ale podejrzewam, że dużo.
 

Sala weselna

Zacznijmy od tego, że koszt wynajęcia sali w głównej mierze zależy od liczby gości, których chcesz zaprosić. Kolejna sprawa: liczba gości, których CHCE się zaprosić nie pokrywa się z liczbą tych, których „powinno się” zaprosić.
U nas na weselu bawiła się tylko (i aż) najbliższa rodzina i najlepsi przyjaciele. Tak się złożyło, że rodzinę mamy bardzo dużą, zarówno z mojej strony, jak i ze strony Pana W. Nie chcieliśmy też rezygnować z zaproszenia dużej ilości znajomych.
Mimo, że dalsza rodzina (kuzynostwo rodziców i dalsze ciocie i wujkowie) dostali zaproszenie tylko na sam ślub, gości weselnych i tak wyszło prawie 100 osób. Marzyliśmy o mniejszym weselu, ale naprawdę inaczej nie dało rady. Później wcale nie żałowaliśmy bo bawiliśmy się świetnie.

Wybór sali był prosty. Miało być możliwie jak najtaniej a przy tym czysto i schludnie. Ze znalezieniem nie było żadnego problemu. W porównaniu z innymi salami w okolicy zapłaciliśmy ok. 50 zł za osobę mniej (przy 100 osobach jest to już 5000 zł mniej). Różnica była tylko taka, że u nas nie było kryształowych żyrandoli, mahoniowych parkietów i złoceń na ścianach... Za to było prosto, elegancko i przyjemnie.

 

DJ czy zespół? 

Zespół jest dużo droższy. Do tego przytoczę wypowiedź jednej z cioć:
Ja tak swojego Zbyszka (syna) namawiałam, żeby na swoim weselu miał zespół... i tak patrzę teraz... i fajny jest ten DJ!
Ciocia zawsze myślała, że na weselu zawsze MUSI być zespół i wyglądała na mocno zaskoczoną faktem, że DJ też może być w porządku.
Nie potrzeba było dodatkowych efektów w postaci maszyn do produkowania dymu, baniek mydlanych czy fajerwerków. 

 

Tort! Wszyscy lubią tort!

No właśnie nie wszyscy...

Wprawiliśmy większość osób w stan przedzawałowy, kiedy oznajmiliśmy, że tortu nie będzie.
Ale jak to bez tortu!?
Już tłumaczę. Wcale nie jest tak, że tortów w ogóle nie lubię. Po prostu wiem, że na każdym weselu, po pięćdziesięciu ciepłych daniach i stu dwudziestu przekąskach... po prostu nie pasuje. Bywając wcześniej na różnych weselach razem z Panem W. zawsze w momencie, kiedy tort uroczyście wjeżdżał na salę, braliśmy nogi za pas i niepostrzeżenie udawaliśmy się na spacer. Stwierdziliśmy, że na naszym weselu tortu nie chcemy. Nigdy nie podobało mi się to uroczyste odpalanie rac (czy jak to się tam nazywa), wspólne krojenie i karmienie siebie nawzajem...
Na naszej imprezie goście, którzy nie byli aż tak przejedzeni i chcieli zjeść coś słodkiego, mieli do wyboru ciasta, galaretkę lub owoce (które były zapewnione w cenie sali przez organizatorów).
Wiem, że dla wielu osób tort jest bardzo ważnym elementem każdego wesela. Wiem, że często wyglądają bajecznie i wspaniale smakują. My jednak postanowiliśmy zrobić po swojemu i przy okazji zaoszczędzić ok. 1000 zł.

 

Obrączki

Idealnym rozwiązaniem jest pozbieranie wszystkich niepotrzebnych złotych drobiazgów, które leżą w domu po szufladach i nikt ich nigdy nie wykorzysta. Od rodziców Pana W. dostaliśmy starą obrączkę po babci (która chciała, żeby ją kiedyś na podobną okazję przetopić), gruby łańcuszek (nie wiadomo skąd się wziął) i parę innych rzeczy. Ilość złota jaką dostarczyliśmy do jubilera w zupełności pokryła koszty wykonania obrączek. Niestety, jeżeli komuś marzą się na obrączce grawerowane motywy roślinne wykonane z różnego rodzaju złota, zmatowione przy krawędzi i do tego wysadzane diamentami... wtedy może być drożej.
 

Zaproszenia


Dla mnie było rzeczą oczywistą, że zaproszenia zrobię sama. Z racji swojego zawodu wiedziałam jak się za to zabrać, lecz wiem, że nie każdy ma takie zaplecze techniczne jakim ja dysponowałam. Uważam jednak, że każdy może dużo zrobić samemu. Przede wszystkim liczy się pomysł.

Ja zrobiłam zaproszenia ślubne w technice linorytu. Dla niewtajemniczonych, napiszę w dużym skrócie: działa to na zasadzie stempla, gdzie wzór wycina się w płytce linoleum, po czym nakłada farbę i odbija na papierze. Trochę się trzeba było napracować, ale uważam, że było warto. Pan W. dzielnie mi pomagał przy druku i dobrze się przy tym bawiliśmy.

Teksty z informacjami o uroczystości wydrukowaliśmy na domowej drukarce i wklejaliśmy do środka. Moja mama zajęła się odręcznym wypisywaniem imion i nazwisk na zaproszeniach (bo potrafi to najlepiej ze wszystkich). Tuż przed samą imprezą mama wypisała także wizytówki dla gości. Było prosto, oryginalnie i ładnie.

 

Kamerzysta

Z tego punktu zrezygnowaliśmy z całą stanowczością. Dostatecznie się stresowałam nawet bez obecności kamery. Nie lubię kamer, nie lubię przed nimi występować i zawsze robię głupie miny. Nie sądzę, żeby ktokolwiek chciał później ten film oglądać (więcej niż jeden raz). Ja na pewno nie. Za to mieliśmy fantastyczne zdjęcia, które będą pamiątką na lata!
 

Dekoracja kościoła

Dekoracja została zamówiona w wersji podstawowej: wstążka i kwiatek przy każdej ławce a do tego duży bukiet na ołtarzu i dwa mniejsze po bokach. Koniec. Bez białych dywanów, płatków róż, lampionów i świec. Dodatkowo dogadaliśmy się z drugą parą młodą, która brała ślub tego samego dnia w tym samym kościele i wydatek był rozłożony po połowie.
 

Stół wiejski

Z tego zadania spisali się na medal nasi rodzice. Ojciec Pana W. przygotował różne mięsiwa (we współpracy ze znajomym myśliwym) i zrobił smalec. Mój ojciec z kolei zajął się napojami wysokoprocentowymi i zrobił na butelkach eleganckie etykiety a mama przygotowała ogórki kiszone. Wszystko było tak dobre, że stół wiejski był oblegany przez całe wesele.
 

Nocleg dla gości

Duża część naszych gości weselnych mieszka w tym samym mieście, w którym odbywała się uroczystość lub w pobliżu. Dla nich nie trzeba było nic załatwiać. Wszyscy przyjezdni zostali ulokowani w naszych domach i nawet jakoś się pomieścili...
 

Poprawiny

7 letni Marcel: Mamooo... a kto urządza grilla w małym ogrodzie i zaprasza 50 osób?
Mama Marcela: No nie wiem...
Marcel: Rodzina Walczak!

Trochę przesadził. Ogród wcale nie był taki mały.

Grill odbył się w ogrodzie u rodziców Pana W. Z założenia miała to być impreza dla znajomych, w tym głównie dla tych, których nie mogliśmy zaprosić na wesele. Do tego trzeba było doliczyć część rodziny Pana W. która nocowała u nich w domu i sąsiadów, którzy bardzo pomogli przy organizacji całego przedsięwzięcia. Wszyscy schodzili się powoli i w pewnym momencie zaczęło brakować krzeseł i stołów. Z pomocą ruszyli sąsiedzi i przez ogrodzenie podawali nam brakujące meble ogrodowe. Jedzenie zabraliśmy z sali weselnej bo dużo go jeszcze zostało. Na poprawinach wystarczyło tylko to wszystko podgrzać. Dodatkowo ojciec Pana W. zrobił ogromny gar żurku a moja mama dostarczyła bigos. Wszyscy się najedli i napili (wódka też jeszcze została z wesela) i nic się nie zmarnowało. Była muzyka, tańce i w ogóle wszystko czego potrzeba. Chyba właśnie na tym powinny polegać poprawiny.

Trzeba przyznać, że dużo pomogli nam rodzice, zwłaszcza przy organizacji poprawin i ogarnięciu noclegu dla gości.

Poza tym większość rzeczy zorganizowaliśmy sami, tak jak chcieliśmy. Moja mama parę miesięcy przed ślubem żaliła mi się, że koleżanki ją wypytują „jak tam przygotowania do ślubu” a ona nawet za bardzo nie wie bo przecież niczym nie musi się zajmować.

 
I jeszcze na koniec...

Fryzjer(ka) i makijażyst(k)a

Przyznam się bez bicia, że przy tym nie zaoszczędziłam w ogóle. Sądzę, że zapłaciłam dużo za dużo ale było warto. Ważniejszy był dla mnie komfort psychiczny, że będę wyglądać dobrze i wolałam się oddać w zaufane ręce (choć nie najtańsze). W kwestii włosów i makijażu potrzeba dużego wyczucia więc nie powierzyłabym tego pierwszej lepszej osobie.


Wypadałoby teraz napisać coś na zakończenie.

To co najważniejsze: trzeba cieszyć się chwilą i nie słuchać opinii wszystkich wokół bo nigdy wszystkim się nie dogodzi. Nigdy!
Poza tym nie należy się przejmować jak coś pójdzie nie tak: ktoś przydepnie welon albo kwiaty będą odrobinę różnić się odcieniem od paznokcia u stopy.
Przede wszystkim, nie można dać sobie wmówić, że jest się kimś gorszym tylko dlatego, że nie wydało się na wesele 60 tysięcy złotych. Nie ilość wydanych pieniędzy sprawia, że ślub jest piękny i niezapomniany.



Jak było u mnie można zobaczyć tutaj: http://www.paniwalczak.pl/index.php?pid=6&p=&cat_id=1&search=#blt

 
3 Comments:
BART
#1
October 19th, 2015 11:30 pm
fajny tekst mówiący, że jak chcesz to potrafisz!
z dwojakim odczuciem miejscami się zgadzam a miejscami nie zupełnie- ale napewno nie o to chodziło- i dobrze!

Generalnie zgadzam się w 100% . Nie należy wydać fortuny żeby wyprawić fajne wesele!
Mało tego nie powinno się!
Ten dzień jest świętem Państwa Młodych i to oni mają kreować ten dzięń i decydować na czym im zależy i co chcą na weselu, a z czego mogą i chcą zrezygnować.
Dzień tak wyjątkowy jak każde z Państwa Młodych- próbujących takie przedsięwcięcie popełnić- więc czerpać inspiracje i jak zawsze nie podążać ślepo tylko wnieść swoje "3 grosze"!
aszumi
#2
October 24th, 2015 1:48 am
Mój komentarz będzie w stylu:
"Nie znam się, to się wypowiem..."

Wydaje mi się, że jest to najbardziej komentowany wpis na blogu ( git!, tak trzymać, dyskusje, dialogi, o to chodzi :-P), choć może tego nie widać akurat tutaj....

Zaszaleję i wysunę nieśmiałą hipotezę, że większość par młodych jest podobnego zdania jak Ty, że najważniejsze to być szczęśliwym ze sobą i spędzić ze sobą resztę życia. Dlatego zgadzam się z myślą przewodnią tego wpisu :-) :-)
No ale diabeł tkwi w szczegółach...

Takie tam kwiatki...
No bo są przecież tak mało istotne. Badyle i tak prędzej czy później zwiedną.... I po kiego grzyba wydać na nie masę kasy.
A mnie się zdarzyło być na ślubie/weselu, gdzie dekoracje stworzone z kwiatów wręcz zachwyciły gości. Ich przybranie, kolorystyka naprawdę robiły wrażenie. I pewnie kosztowały duuużo. Ale wykonała je mama Panny Młodej i włożyła w to serce. Taki trochę dodatkowy prezent dla córki. Po weselu byli tacy goście, co pytali się czy mogą zabrać dekoracje z kwiatów do domu :-P.

Naprawdę nie chciałaś wyglądać jak księżniczka?!!!
Jeśli tak, to przykro mi... Wyglądałaś :-P jak dla mnie, off kors.
Przecież są różne księżniczki i nie każda ma diadem. (Pocahontas chyba nie miała).

Uważam, że... Udało się Wam zorganizować bardzo udane wesele przy stosunkowo niskich kosztach.
Wielkie gratulacje!!!

Czuliście się komfortowo, bo o wszystkim decydowaliście sami i każdy element wesela, od wyboru sali po wybór skarpetek Pana Młodego to był Wasz wybór.
Ale myślę, wiele par czuje się komfortowo gdy ma tego kamerzyste, zespół, limuzynę itd. itp.

Oczywiście, że nie ilość wydanych pieniędzy sprawia, że ślub jest piękny i niezapomniany. Ale jak ktoś wyda te 60 tys. to ma do tego prawo i mimo to też może mieć cudowne wspomnienia z tego wydarzenia.

A tak naprawdę w tym całym komentarzu to chodzi mi o tort. Bo ją kocham torty. Wszelkie. I lubię ten moment na weselu. Taka kulminacja wszystkiego. Jak szampan na sylwestra. Ciast może być tysiące na weselu, a i tak ich nie zjem. Tort to TORT :-P


P.S. Podziwiam wszystkich człowieków, którzy biorą ślub. Naprawdę.
Ja do nich nie należę.





Pani W
#3
October 26th, 2015 5:26 pm
Jak to się nie znasz Aszumi? :) Nie znam lepiej znającej się osoby od Ciebie w tym temacie :)

Zgadzam się ze wszystkim co napisałaś, że każdy ma prawo zorganizować sobie wszystko po swojemu. Nawet wydać 100 tys. jak będzie dzięki temu szczęśliwy. Nie mam nic przeciwko. Najbardziej mnie tylko denerwuje, kiedy niektórzy ludzie patrzą się na Ciebie wzrokiem pełnym pogardy tylko dlatego, że zrobiło się po swojemu a nie jak im się wydaje, że trzeba. Najgorsze jest słuchanie komentarzy w stylu: "A tego się nie powinno..." "A to musi być na weselu..." I niektórzy ślepo za tym idą.
Każdy ma swoje upodobania i swój gust. Gorzej, jak ktoś urządza swoje własne wesele w ten sposób, w jaki MUSI być według innych.

Co do kwiatów, ja nie przykładałam do tego aż tak wielkiej wagi... ale jeżeli tak jak mówisz, ktoś chciał sam zrobić wspaniałą dekorację to przecież świetna sprawa! Warto przy takich okazjach wykorzystywać swoje umiejętności i pasje :)

I mam nadzieję, że kiedyś doczekam się Twojego wesela, gdzie będzie wielki i wspaniały tort (jaki tylko sobie wymarzysz) :)

Leave a Comment
* Name
* Email (will not be published)
*
* Enter verification code
* - Reqiured fields
 
Older Post Home Newer Post
                                                                                                                                                                                                                             
Pani Walczak Pani Walczak Pani Walczak Pani Walczak
Kosmiczna ściana
Beskid Sądecki - czerwiec 2019
Mazury 2019. Ełk - Radzie - Giżycko
Podróże z dziećmi - atrakcja czy udręka?
Ptasie Radio 2
Ptasie Radio - początek.
Beskid Żywiecki - wrzesień 2018
Mazury 2018 - Złota Wójtówka
Tatry dla początkujących
Spacer po Zgierzu
"Stachuriada" - plakat.
Pierwsze wakacje z bliźniakami
Kącik dla bliźniaków
(Narko) Szydełko
Listopadowy Berlin
"Zaćmienie" - Paleta.
Jaki kolor ma morze?
Pani W nad polskim morzem
Lato - Pejzaż malowany Ziemi Łódzkiej.
Rowerem dookoła Zalewu Sulejowskiego
Jak to się robi? Część 2: Linoryt
Beskid Mały: Drwale i jaskiniowcy.
Wystawa Stowarzyszenia Artystów "Młyn" we Włocławku
Smreczyński
Jak to się robi? Część 1: Skarpetki
Słoiczkowy upgrade
Epic Love
ROMA (04-06.XII.2015)
Mountains Lover
Jak zorganizować wesele... i nie wydać fortuny
Ekspresji i liryki ciąg dalszy
Tatry Zachodnie 4-6.IX.2015
Beskid Niski (2014) czyli...
Viva L'Italia! Part 2
Dzień w którym zostałam Panią W. (27.06.2015)
Viva L'Italia! Part 1