Niektórzy potrafią wydać na wesele prawdziwy majątek tłumacząc się:
No bo przecież ślub ma się tylko raz w życiu!
To najważniejszy dzień w życiu i wszystko musi być idealnie
Suknia
Na początku jest euforia. Parę dni siedzisz i przeglądasz wszystko co w internecie dostępne i masz już pięćdziesiąt pomysłów na to jak będziesz wyglądać. Kiedy przejrzałaś już wszystko, wtedy wyciągasz swoją przyjaciółkę/świadkową na tournée po salonach z sukniami ślubnymi. Nie ważne jest to, że do ślubu jest jeszcze prawie 2 lata a wszyscy pukają się w czoło.
Największym wyzwaniem jest znalezienie sukni prostej i eleganckiej. Nie dosyć, że trudno taką znaleźć, to na dodatek wszystkie koszmarnie dużo kosztują. Najpopularniejsze oczywiście są te z dużą ilością koronek, cekinów, falbanek, tiulu i różnych świecidełek (bardzo często wszystko występuje na raz), w co nigdy w życiu nie chciałabym się ubrać.
Każda kobieta chce na ślubie wyglądać jak księżniczka
Ceny sukni ślubnych (tych które mi się osobiście podobały) zaczynały się od ok. 2500 zł. Jedna z tych, która podobała mi się najbardziej kosztowała 3000 i w związku z tym, z bólem serca musiałam z niej zrezygnować. Jednak nie ma tego złego...
Kupiłam inną za... 800 zł z wystawy (akurat była to ostatnia sztuka) i czułam się w niej świetnie! Myślę, że miałam po prostu dużo szczęścia... ale znam też pannę młodą, która potrafiła kupić suknię za 400 zł przez internet i wyglądała super.
Po weselu pochwaliłam samą siebie za mądrą decyzję (że nie wydałam tych 3000 zł), kiedy zobaczyłam jak bardzo suknia jest styrana i brudna.
Wszystkim mój strój bardzo się podobał, ja czułam się dobrze, a w kieszeni zostało ponad 2000 zł.
Buty
Nie trzeba na nich bardzo oszczędzać z tego względu, że można w nich chodzić jeszcze po ślubie (o ile nie są to typowe ślubne buty z paskudnej, połyskującej „ceraty”). Ja w białych butach na co dzień nie chodzę, więc kupiłam je w kolorze brudnego różu.
Samochód do ślubu
Sala weselna
U nas na weselu bawiła się tylko (i aż) najbliższa rodzina i najlepsi przyjaciele. Tak się złożyło, że rodzinę mamy bardzo dużą, zarówno z mojej strony, jak i ze strony Pana W. Nie chcieliśmy też rezygnować z zaproszenia dużej ilości znajomych.
Mimo, że dalsza rodzina (kuzynostwo rodziców i dalsze ciocie i wujkowie) dostali zaproszenie tylko na sam ślub, gości weselnych i tak wyszło prawie 100 osób. Marzyliśmy o mniejszym weselu, ale naprawdę inaczej nie dało rady. Później wcale nie żałowaliśmy bo bawiliśmy się świetnie.
Wybór sali był prosty. Miało być możliwie jak najtaniej a przy tym czysto i schludnie. Ze znalezieniem nie było żadnego problemu. W porównaniu z innymi salami w okolicy zapłaciliśmy ok. 50 zł za osobę mniej (przy 100 osobach jest to już 5000 zł mniej). Różnica była tylko taka, że u nas nie było kryształowych żyrandoli, mahoniowych parkietów i złoceń na ścianach... Za to było prosto, elegancko i przyjemnie.
DJ czy zespół?
Ja tak swojego Zbyszka (syna) namawiałam, żeby na swoim weselu miał zespół... i tak patrzę teraz... i fajny jest ten DJ!
Nie potrzeba było dodatkowych efektów w postaci maszyn do produkowania dymu, baniek mydlanych czy fajerwerków.
Tort! Wszyscy lubią tort!
Wprawiliśmy większość osób w stan przedzawałowy, kiedy oznajmiliśmy, że tortu nie będzie.
Ale jak to bez tortu!?
Na naszej imprezie goście, którzy nie byli aż tak przejedzeni i chcieli zjeść coś słodkiego, mieli do wyboru ciasta, galaretkę lub owoce (które były zapewnione w cenie sali przez organizatorów).
Wiem, że dla wielu osób tort jest bardzo ważnym elementem każdego wesela. Wiem, że często wyglądają bajecznie i wspaniale smakują. My jednak postanowiliśmy zrobić po swojemu i przy okazji zaoszczędzić ok. 1000 zł.
Obrączki
Zaproszenia
Dla mnie było rzeczą oczywistą, że zaproszenia zrobię sama. Z racji swojego zawodu wiedziałam jak się za to zabrać, lecz wiem, że nie każdy ma takie zaplecze techniczne jakim ja dysponowałam. Uważam jednak, że każdy może dużo zrobić samemu. Przede wszystkim liczy się pomysł.
Ja zrobiłam zaproszenia ślubne w technice linorytu. Dla niewtajemniczonych, napiszę w dużym skrócie: działa to na zasadzie stempla, gdzie wzór wycina się w płytce linoleum, po czym nakłada farbę i odbija na papierze. Trochę się trzeba było napracować, ale uważam, że było warto. Pan W. dzielnie mi pomagał przy druku i dobrze się przy tym bawiliśmy.
Teksty z informacjami o uroczystości wydrukowaliśmy na domowej drukarce i wklejaliśmy do środka. Moja mama zajęła się odręcznym wypisywaniem imion i nazwisk na zaproszeniach (bo potrafi to najlepiej ze wszystkich). Tuż przed samą imprezą mama wypisała także wizytówki dla gości. Było prosto, oryginalnie i ładnie.
Kamerzysta
Dekoracja kościoła
Stół wiejski
Nocleg dla gości
Poprawiny
7 letni Marcel: Mamooo... a kto urządza grilla w małym ogrodzie i zaprasza 50 osób?
Mama Marcela: No nie wiem...
Marcel: Rodzina Walczak!
Trochę przesadził. Ogród wcale nie był taki mały.
Grill odbył się w ogrodzie u rodziców Pana W. Z założenia miała to być impreza dla znajomych, w tym głównie dla tych, których nie mogliśmy zaprosić na wesele. Do tego trzeba było doliczyć część rodziny Pana W. która nocowała u nich w domu i sąsiadów, którzy bardzo pomogli przy organizacji całego przedsięwzięcia. Wszyscy schodzili się powoli i w pewnym momencie zaczęło brakować krzeseł i stołów. Z pomocą ruszyli sąsiedzi i przez ogrodzenie podawali nam brakujące meble ogrodowe. Jedzenie zabraliśmy z sali weselnej bo dużo go jeszcze zostało. Na poprawinach wystarczyło tylko to wszystko podgrzać. Dodatkowo ojciec Pana W. zrobił ogromny gar żurku a moja mama dostarczyła bigos. Wszyscy się najedli i napili (wódka też jeszcze została z wesela) i nic się nie zmarnowało. Była muzyka, tańce i w ogóle wszystko czego potrzeba. Chyba właśnie na tym powinny polegać poprawiny.
Poza tym większość rzeczy zorganizowaliśmy sami, tak jak chcieliśmy. Moja mama parę miesięcy przed ślubem żaliła mi się, że koleżanki ją wypytują „jak tam przygotowania do ślubu” a ona nawet za bardzo nie wie bo przecież niczym nie musi się zajmować.
Fryzjer(ka) i makijażyst(k)a
Przyznam się bez bicia, że przy tym nie zaoszczędziłam w ogóle. Sądzę, że zapłaciłam dużo za dużo ale było warto. Ważniejszy był dla mnie komfort psychiczny, że będę wyglądać dobrze i wolałam się oddać w zaufane ręce (choć nie najtańsze). W kwestii włosów i makijażu potrzeba dużego wyczucia więc nie powierzyłabym tego pierwszej lepszej osobie.Wypadałoby teraz napisać coś na zakończenie.
To co najważniejsze: trzeba cieszyć się chwilą i nie słuchać opinii wszystkich wokół bo nigdy wszystkim się nie dogodzi. Nigdy!
Poza tym nie należy się przejmować jak coś pójdzie nie tak: ktoś przydepnie welon albo kwiaty będą odrobinę różnić się odcieniem od paznokcia u stopy.
Przede wszystkim, nie można dać sobie wmówić, że jest się kimś gorszym tylko dlatego, że nie wydało się na wesele 60 tysięcy złotych. Nie ilość wydanych pieniędzy sprawia, że ślub jest piękny i niezapomniany.
Jak było u mnie można zobaczyć tutaj: http://www.paniwalczak.pl/index.php?pid=6&p=&cat_id=1&search=#blt
z dwojakim odczuciem miejscami się zgadzam a miejscami nie zupełnie- ale napewno nie o to chodziło- i dobrze!
Generalnie zgadzam się w 100% . Nie należy wydać fortuny żeby wyprawić fajne wesele!
Mało tego nie powinno się!
Ten dzień jest świętem Państwa Młodych i to oni mają kreować ten dzięń i decydować na czym im zależy i co chcą na weselu, a z czego mogą i chcą zrezygnować.
Dzień tak wyjątkowy jak każde z Państwa Młodych- próbujących takie przedsięwcięcie popełnić- więc czerpać inspiracje i jak zawsze nie podążać ślepo tylko wnieść swoje "3 grosze"!