Wycieczka, na którą wybraliśmy się z Panem W. była z jednej strony podyktowana przez silną chęć (głównie moją) wyrwania się z miasta gdziekolwiek. Z drugiej strony trzeba było przetestować moje nowe buty spd w warunkach bojowych.
Poza tym, niedaleko mieszka moja rodzina i znam trochę te tereny. Uwielbiam tu przyjeżdżać, bo okolice są naprawdę piękne.
Dopiero zaczynam swoją przygodę z spd i powoli się przyzwyczajam. W nowych butach jeździłam zaledwie kilka dni po mieście i już zdążyłam zaliczyć spektakularną glebę. Teraz, w lekkiej panice, wypinam buty z pedałów co najmniej pół kilometra przed każdym skrzyżowaniem i od razu kiedy zauważę nieco głębszy piach na drodze. Mimo to, uważam, że spd to świetna sprawa i staram się nie zniechęcać. Mój pobyt w szpitalu w ogóle nie był z tym związany (jakby kto pytał).
Zostawiamy samochód w Twardej, wyjmujemy rowery, mapę i... w drogę!
Co prawda dookoła Zalewu biegnie ścieżka rowerowa ale jest nieco zaniedbana i kiepsko oznaczona w niektórych momentach, przez co łatwo się pogubić. Możemy też korzystać z fragmentów niebieskiego szlaku turystycznego. Ogólnie rzecz biorąc, mapa się przydaje. Staraliśmy się w miarę urozmaicić naszą trasę, wybierając zarówno drogi asfaltowe, jak i wąskie leśne ścieżki. Czasem kierowaliśmy się określoną drogą, tylko dlatego, że akurat nam się spodobała a czasem się trochę gubiliśmy (ale nie na długo).
Zaczynamy wycieczkę od tamy w Smardzewicach. Choć byłam tam już chyba z milion razy, widok na Zalew jeszcze mi się nie znudził.
1. Smardzewice - tama.
Jedziemy kawałek szlakiem niebieskim ale dosyć szybko skręcamy i pakujemy się (trochę niepotrzebnie) w mniej uczęszczane rejony a potem próbujemy odnaleźć ścieżkę rowerową. Wcale nie jestem pewna czy przebieg całego odcinka trasy był dokładnie taki. Ale droga bardzo malownicza!
2. Wjeżdżamy w nieznane mi tereny. Chwilę później robi się bardzo piaszczyście i nie da się za bardzo jechać, więc rowery musimy prowadzić. Na szczęście tylko kawałek.
Tutaj przez większą część trasy mamy już prostą, asfaltową drogę i staramy trzymać się szlaku (prawie nam się udało).
Przy kapliczce robimy sobie małą przerwę na snickersa i naprawę pedała...
Przy kapliczce robimy sobie małą przerwę na snickersa i naprawę pedała...
3. Kiedy kończą się Swolszewice Duże, kierujemy się dalej tą drogą.
Odbiliśmy nieco od planowanej trasy. Oznaczenia szlaku gdzieś nam po drodze zaginęły a nie chciało nam się co chwilę stawać i wyciągać mapy. Pojechaliśmy trochę na wyczucie a później pewien miły mieszkaniec wsi powiedział nam, którą drogą jechać dalej.
4. Czy ja się kiedyś opalę?
5. Pan W. w szale fotografowania. Nie zdarza się to zbyt często.
Tak trafiliśmy na szlak rowerowy, biegnący na granicy Rezerwatu Lubiaszów. Droga przepiękna!
6. Szeroka droga a dookoła gęsty las. Bardzo nam się tutaj spodobało.
Trzymamy się szlaku rowerowego. Nie mamy teraz problemu z odnalezieniem oznaczeń i ten odcinek pokonujemy bardzo sprawnie.
7. Tym razem dookoła łąki i pola...
Tak trafiliśmy do lasu, gdzie kompletnie nie było wiadomo, którą z wielu małych ścieżek kierować się dalej. Oznaczenia szlaku nagle zniknęły (albo jesteśmy ślepi) a po kilku minutach straciliśmy orientację. Trochę na wyczucie, trochę pod wpływem Pana W. ("Chodź! Ta ścieżka mi się podoba") wyjechaliśmy z lasu dokładnie w tym miejscu, w którym chcieliśmy...
8. Rzeka Luciąża wita nas pięknym widokiem. Ta ścieżka przez mostek aż woła, żeby tam pojechać ale nasza trasa biegnie gdzie indziej. Na tej rzece organizowane są także spływy kajakowe!
Co do dalszej drogi nie mamy zbyt dużego wyboru. Jedziemy szlakiem rowerowym koło głównej trasy do Sulejowa. Jest to niewątpliwie najmniej przyjemna część trasy bo ruch na drodze jest dosyć spory. O tyle dobrze, że ścieżka jest parę metrów oddalona od drogi asfaltowej. Musimy przejchać przez most w Sulejowie na drugą stronę rzeki Pilicy.
Przedostajemy się na drugą stronę mostu i kierujemy na Podklasztorze. Tutaj już bywałam nie raz. Bardzo polecam!
9. Sulejów - Podklasztorze (Baszta Krakowska).
Opactwo Cystersów w Sulejowie warto zwiedzić. To śwetnie zachowany zabytek architektury romańskiej (XII-XIII w.), do którego należy kościół oraz pozostałości klasztoru, gdzie mieści się małe muzeum. Mury oraz baszty powstały nieco później. Wszyscy interesujący się historią lub historią sztuki na pewno będą mieli tutaj co oglądać. Można też zatrzymać się tutaj na dłużej bo w budynkach poklasztornych znajduje się elegancki hotel.
Byliśmy już tutaj niedawno więc tym razem nie zwiedzamy. Ruszamy w dalszą drogę.
Byliśmy już tutaj niedawno więc tym razem nie zwiedzamy. Ruszamy w dalszą drogę.
Dalsza droga przez las do Zarzęcina jest czystą przyjemnością. Szlak jest dobrze oznaczony i jedzie się na prawdę wspaniale. Na dodatek praktycznie nia ma oprócz nas prawie żadnych turystów (choć pewnie w sezonie wakacyjnym jest ich więcej). Nic, tylko cisza, spokój i zapach lasu. Nie jestem tylko pewna, czy dobrze zaznaczyłam kolejne punkty na mapie. Jeżeli nie dokładnie tam, to zdjęcia zostały zrobione na pewno gdzieś w okolicy...
10. W okolicach Zarzęcina.
11. Później trafiło się też parę piaszczystych odcinków.
W okolicach Karolinowa znów się pogubiliśmy bo szlak gdzieś się urwał.
Teraz już było tak blisko do naszego celu, że ani na trochę nie przejęliśmy się naszym chwilowym zagubieniem. Tylko znów nie jestem pewna, czy zdjęcia zostały zrobione akurat tam gdzie zaznaczyłam.
12. Gdzieś między Zarzęcinem a Karolinowem...
13. Tutaj widać już na horyzoncie tamę w Smardzewicach, gdzie przejeżdżaliśmy na początku.
I tak nasza wycieczka dobiegła końca. Przejechaliśmy w sumie ok. 55 km.
Myślę, że to idealna opcja na krótki wypad w granicach województwa łódzkiego choć przede wszystkim przyjeżdżają tutaj głównie wielbiciele żeglarstwa i kajakarstwa. Za to Ci, którzy nie lubią sie zbytnio ruszać, mogą skorzystać z wielu uroczych plaż i po prostu poleżeć... Polecam!