Po długiej nieobecności na blogu powracam z nową, nietypową dla siebie realizacją.
Po przeprowadzce do nowego mieszkania postanowiłam pomalować jedną ze ścian w pokoju chłopców i muszę przyznać, że całkiem nieźle się to udało!
Udało się nawet kupić lampę-rakietę. Chmurki zostały mi jeszcze z czasów mojej manii szydełkowej i też całkiem dobrze tutaj pasują.
A teraz trochę o tym jak wyglądało to na początku.
Cała ściana została pomalowana najpierw na granatowo. Później zamalowałam na biało miejsca z których miały powstać planety a gwiazdy wokół zrobiłam za pomocą małych białych kropek. Póki co - łatwizna!
Później niestety już było coraz trudniej.
Zajęło to dużo więcej czasu niż zakładałam na początku. Większość prac zrobiłam na samym początku, podczas kilkudniowego urlopu na przełomie grudnia i stycznia. Później nie miałam nigdy dość czasu i siadałam do malowania małych fragmentów co jakiś czas. Parę razy zdarzyło mi się zupełnie zamalować jakiś element, który mi się nie podobał... i tak prawie pół roku później... Gotowe!