Ten tekst miałam na myśli już dawno temu – jeszcze w trakcie ciąży, kiedy kompletowałam wyprawkę dla maluchów. Mimo dużego zaangażowania w wicie naszego gniazdka, większość ciąży przespałam (dosłownie) i nie wszystko udało się zrobić na czas... a potem wcale nie było lepiej. Chłopaki pojawili się na świecie i tym bardziej ciężko było zagospodarować choć chwilę wolnego. Dlatego właśnie teraz przedstawiam efekty przygotowań pokoju dla bliźniaków. Choć ciężko to nazwać to pokojem. To bardziej kącik dla dzieci, który z racji małego metrażu naszego mieszkania, znalazł się w sypialni. O dziwo, wszystko się zmieściło! Ważne jest też to, że nie wymagało to dużych nakładów finansowych.
Najważniejsze – łóżeczko.
U nas jest to naprawdę wyjątkowy mebel. Krąży w naszej rodzinie już od bardzo dawna i sama w nim spałam jako dziecko. Łóżeczko jest drewniane i zupełnie zwyczajne tylko nieco odnowione parę lat temu i pomalowane na niebiesko przez wujka (wtedy jeszcze dla innych dzieciaków z rodziny). Wygląda pięknie i nikt inny takiego nie ma! Co najlepsze, w piwniczno - garażowych odmętach mojego domu rodzinnego znalazło się drugie, prawie takie samo (teraz również niebieskie dzięki mojemu tacie) i teraz czeka na moment, kiedy chłopaki przestaną się mieścić w jednym.
Podobnie sprawa wygląda z małą komodą na ubranka dziecięce. Też jest to stary mebel, który został odnowiony i pomalowany przez mojego tatę. Na komodzie został umieszczony „przebieraczek” (jak to nazwał Pan W) czyli dmuchana podkładka do przewijania z Ikei (29,99 pln).
Teraz trochę z innej beczki a mianowicie efekty mojej „terapii zajęciowej” z okresu ciąży, czyli... elementy dekoracyjne.
Po pierwsze: własnoręcznie wykonane kule świetlne (Cotton Ball Lights).
Do zrobienia takich kulek potrzebne są m.in. baloniki, kolorowa włóczka bawełniana i klej wikol.
I jeszcze jedna sprawa. Nie polecam wieszać takich rzeczy na łóżeczku dziecięcym. Może nie jest to jakoś szczególnie dla dzieci niebezpieczne ale za to bardzo przeszkadza. Szybko się tych kulek pozbyłam z tego miejsca bo przy każdej czynności strasznie zawadzały.
Kolejną rzeczą, którą zrobiłam były szydełkowe chmurki.
Pisałam już wcześniej o manii szydełkowej, w którą wpadłam jakiś czas temu: http://www.paniwalczak.pl/?pid=65.
Na dodatek zaczęłam przeglądać Pinterest'a pod kątem ozdób szydełkowych i dostałam oczopląsu od ilości wzorów i przykładów tego, co można szydełkiem wykonać. Oczywiście na początku chciałam zrobić wszystko po kolei, w końcu jednak niewiele zdążyłam. Udało mi się zrobić chmurki z kroplami wody (które Pan W. złośliwie nazwał kokonami Obcego). Faktycznie, może nie wygląda to idealnie, tak jak w internetach, ale zawsze coś.
Mimo naprawdę małego pomieszczenia, wszystko udało się zgrabnie pomieścić. Dodatkowo, na osłonie kaloryfera znalazło się miejsce na lampkę nocną, pieluszki i inne przybory do pielęgnacji. I wszystko jest pod ręką!
Przed nami kolejne wyzwanie: wstawienie drugiego łóżeczka. Już niedługo...
I jest! Zmieściło się! I nadal jest dojście do szafy... minimalne co prawda ale jest!